ORFEUSZ I EURYDYKA

Pozwólcie przemówić mojemu bólowi…

Orfeusz

W poszukiwaniu piękna i prostoty

- Kilka uwag o reformie operowej Christopha Willibalda Glucka

Był rok 1762…

„Haendel nie żył już od trzech lat, oper nie pisał jednak od dwudziestu, Rameau pozostała do skomponowania tylko jedna, Les Boréades, Haydn dyrygował w Eszterhazie i obok swych pierwszych symfonii zaczynał dopiero próbować sił w operze, a sześcioletni Mozart właśnie odbywał pierwsze tournée.

Barok odchodził w przeszłość, Niemcy ulegali urokom Empfindsamerstil [stylu wzmożonej uczuciowości – BMK], a Francuzów czarował styl galant”.Tak oto Jakub Puchalski ujął panoramę europejskiej kultury muzycznej w roku premiery Orfeusza i Eurydyki Christopha Willibalda Glucka wskazując jednocześnie na pluralizm

stylów muzycznych charakteryzujący połowę XVIII wieku i ukazując swoisty tygiel, w jakim znalazł się przyszły reformator teatru muzycznego. Christoph Willibald Gluck kojarzony jest bowiem przede wszystkim z jedną z najważniejszych reform opery w historii gatunku, z przywróceniem jej pierwotnej, harmonijnej relacji słowa, akcji scenicznej i muzyki – z powrotem do idei, jakie u progu baroku legły u podstaw powstania pierwszych drammi per musica (dramatów z muzyką, jak określano pierwsze opery). Stał się także symbolem sporu o kształt opery francuskiej, sporu określanego mianem „walki gluckistów i piccinistów”, czyli zwolenników francuskiej tragédie lyrique i włoskiej opery buffa, reprezentowanych odpowiednio przez Glucka i Niccola Picciniego. (...)

- fragment eseju Barbara Mielcarek-Krzyżanowska


Służąca panią

Giovanni Battista Pergolesi

La serva padrona

intermezzo

libretto Gennaroantonio Federico w tłumaczeniu polskim Joanny Kulmowej

W samym środku realizacji operowej Widzowie często zastanawiają się, jak jest po drugiej stronie – jak przygotowuje się spektakl, w jaki sposób artyści są w stanie zapamiętać tyle tekstu? No i nic tak nie bawi, jak zwykła, ludzka pomyłka, gdy okazuje się, że aktorzy nie są maszynami, tylko kreują rzeczywistość, do której zapraszają publiczność. Dlatego też wciągamy widzów w sam środek realizacji operowej. Publiczność będzie świadkiem pewnego zdarzenia, lecz nie zdarzenia fabularnego, a artystycznego.Naszą koncepcją jest bowiem zabawa w proces budowania spektaklu. Tekst i muzyka są tu jedynie pretekstem do poznania świata teatru i opery od środka.Wspólnie z kierowniczką muzyczną Jagodą Brajewską nie pisaliśmy nowej adaptacji. Korzystamy z dostępnych polskich tłumaczeń. Nie zamierzamy za wszelką cenę zmieniać tekstu i opowieści. Wręcz przeciwnie – staramy się współczesnymi środkami opowiedzieć „klasyczną” i już nieco przestarzałą fabułę wykorzystując zawarte

w niej archaizmy, jak również wyśmiać przedmiotowe traktowanie kobiet i męski egocentryzm, które nadal są problemem współczesnego świata. Nie będziemy wyważać otwartych drzwi patriarchatu, ale z przyjemnością go wyśmiejemy. Chciałbym, by widzowie, którzy opuszczają salę po spektaklu, byli uśmiechnięci.

À propos sali: gramy w przestrzeni kameralnej, ale publiczność nie musi obawiać się bliskości silnych głosów śpiewaków – aktorzy w czasie wykonywania swoich arii znajdować się będą na podwyższeniu, by emisja nie przeszkadzała widzom, a widzowie – emisji.

Jerzy Jan Połoński